Sunday, December 4, 2011

O bezrobociu wśród absolwentów szkół wyższych

         „Hiszpania, Grecja, Irlandia, Portugalia, Polska – co tak naprawdę łączy te kraje? [...] Wspólnym mianownikiem tych państw jest zawstydzająco wysoki poziom bezrobocia wśród absolwentów wyższych uczelni” - pisze we „wstępniaku” do nr 7 z października/listopada 2011 r. p. Bohdan Stawiski. Nie jestem socjologiem ani ekonomistą, ale doświadczenia moje i moich kolegów, jak sądzę, upoważniają mnie do zabrania głosu w tej sprawie. Swoje tezy odnoszę w szczególności do osób, które ukończyły polskie uczelnie. 
          Winnych wysokiego bezrobocia wśród absolwentów jest bez wątpienia wielu. Wymienię ich poniżej, ograniczając swe przemyślenia do obecnego polskiego rynku pracy: 
szkoły – bo nie prowadziły do niedawna zajęć z orientacji zawodowej – nie uczyły jak pisać porządne curiculum vitae i list motywacyjny, nie przeprowadzano w nich niemal w ogóle badań psychotechnicznych uczniów itd.; 
uczelnie wyższe – bo przyjmowały byle kogo na studia, żeby wyciągnąć więcej pieniędzy z budżetu państwa; bo pozwalały za pieniądze, w ramach wpisów warunkowych, dalej pobierać nauki słabym studentom, obniżając przez to wartość dyplomów; bo tworzyły, wzorem amerykańskim, „mikrokierunki” niedostosowane do potrzeb rynku pracy; bo nie prowadziły do niedawna szkoleń z zakresu prawa pracy; bo wymagały od studentów odbycia zbyt małej ilości godzin praktyk; 
studenci – bo lekkomyślnie wybierali kierunki studiów; bo niektórzy z nich podejmowali studia, chociaż się w ogóle do tego nie nadawali, zamiast z pożytkiem dla siebie i społeczeństwa pójść do szkoły policealnej czy zasadniczej szkoły zawodowej, zdobyć zawód i wejść szybciej na rynek pracy; pracodawcy – bo stawiają nieraz nierealistyczne wymagania kandydatom do pracy, jak wieloletnie doświadczenie w warunkach ogromnego bezrobocia albo ukończenie studiów podyplomowych, MBA, kursów, szkół biznesu etc., by awansować, zamiast doświadczenia i zasług dla przedsiębiorstwa; bo niektórzy z nich znęcali się nad pracownikami, zmuszając ich do porzucenia pracy; bo w wielu instytucjach publicznych zatrudnia się znajomych, krewnych i kolegów partyjnych; 
państwo polskie i Unia Europejska – bo tworzą rozrośnięte i niesprawne instytucje rynku pracy (np. Wojewódzkie Urzędy Pracy, jak gdyby nie starczyły Powiatowe Urzędów Pracy); bo wymyślają chybiające często celu instrumenta rynku pracy (np. płatne staże bez gwarancji zatrudnienia); bo nie ukracają zjawiska chałturzenia na wielu etatach; bo przez nieżyciowe przepisy prawa pracy, prawa ochrony środowiska czy prawa działalności gospodarczej (np. wyśrubowane zasady bezpieczeństwa i higieny pracy, fikcyjny zagrożenie przez emisję dwutlenku węgla, zbędne w niektórych przypadkach uprawnienia zawodowe, podatki niesprzyjające inwestycjom w kadry) utrudniają wejście młodym ludziom na rynek pracy i otwieranie własnej działalności gospodarczej. 
          Nie zgadzam się z wyjaśnieniami sytuacji na rynku pracy, których autorzy wskazują się jden czynnik odpowiedzialny za nią. Liberałowie kłócą się z socjalistami, co wywołuje kryzysowe zjawiska ekonomiczne. Pierwsi powiadają, że nadmierna ingerencja państwa w gospodarkę, drudzy – że niedostateczna. „Międzynarodowe korporacje uwolniły się od znaczących elementów kontroli przez rządy państw narodowych, w dążeniu do maksymalizacji zysków podporządkowały sobie władze państwową. Z jej pomocą wielki kapitał likwiduje wywalczone przez pracowników najemnych w XX w. zdobycze socjalne. [...] Fakt, że jedynym środkiem zaradczym w warunkach kryzysu okazuje się przedsięwzięcie zmierzające w stronę uspołecznienia własności przez państwo, a więc sprzeczne z mechanizmami kapitalistycznej reprodukcji, uważam za niezwykle znamienny” - powiada polski filozof i socjolog, prof. Jerzy Kochan („Przegląd”, nr 43 (617) z 30 października 2011 r.). „Przy takim opodatkowaniu pracy, jakiem wprowadził Pan Profesor Balcerowicz, legalna praca jest nieopłacalna ani dla pracowników, ani dla pracodawców. A z uwagi na przepisy prawa pracy przeforsowane onegdaj przez AWS (przypomnę: Akcja Wyborcza „Solidarność”), na które przystał Pan Wicepremier Balcerowicz – wówczas przewodniczący Unii Wolności (były kiedyś takie partie), jest dziś łatwiej wziąć rozwód z żoną niż zwolnić z pracy sekretarkę. W efekcie tworzenie nowych miejsc pracy jest niezwykle kosztowne i ryzykowne” - pisze polski prawnik, prof. Robert Gwiazdowski (zob. tegoż, Stracone pokolenie, dostępne na: http://www.blog.gwiazdowski.pl/index.php?subcontent=1&id=923). Lekceważą oni jednak wymienione przeze mnie wyżej czynniki wywołujące bezrobocie, które z polityką nie mają wiele wspólnego. Nie pytam się już, z czego będzie żyła zwolniona sekretarka. Niektórzy wysokie bezrobocie traktują jako skutek kryzysu finansowego. Atoli rzadko tedy powinny być publikowane oferty pracy, a tymczasem pełno ich w Urzędach Pracy, Uczelnianych Biurach Karier, w prywatnych agencjach pośrednictwa pracy czy na serwisach typu praca.info.pl czy pracuj.pl. Jestem pewien, że rozwiązanie problemu wysokiego bezrobocia wśród absolwentów szkół wyższych będzie wymagała działania wielu podmiotów.