Sunday, December 18, 2022

Dzieje Kąpieliska Północnego w Legnicy, "Szkice Legnickie", t. XLIII - errata

Niestety, mimo kilkukrotnego przejrzenia tekstu przeze mnie, jego poprawiania z własnej woli czy na żądanie redaktora naczelnego i redaktor wydawniczej, z winy mojej i innych osób, w  napisanym przeze mnie opracowaniu pt. Dzieje Kąpieliska Północnego w Legnicy („Szkice Legnickie”, t. XLIII, s. 9-27) znalazły się błędy. Przepraszam za to Czytelników i zamieszczam niżej erratę. Będę ją wklejał do egzemplarzy, które podaruję krewnym i znajomym.

Friday, November 11, 2022

Pierwotny tekst "Mazurka Dąbrowskiego"/"Pieśni Legionów Polskich we Włoszech"



Źródło: Projekt ustawy o symbolach przywraca pierwotny tekst i sens Pieśni Legionów,  https://www.gov.pl/web/kultura/projekt-ustawy-o-symbolach-przywraca-pierwotny-tekst-i-sens-piesni-legionow (dostęp: 11.11.2022).

Jeszcze Polska nie umarła,
Kiedy my żyjemy.
Co nam obca moc wydarła,
Szablą odbijemy.
Marsz, marsz Dąbrowski,
Do Polski z ziemi włoskiéj,
Za twoim przewodem
Złączem się z narodem.

Jak Czarniecki do Poznania
Wracał się przez morze
Dla Ojczyzny ratowania
Po szwedzkim rozbiorze.
Marsz, marsz itd.

Przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę,
Będziem Polakamy,
Dał nam przykład Bonaparte,
Jak zwyciężać mamy.
Marsz, marsz itd.

Niemiec, Moskal nie osiędzie,
Gdy jąwszy pałasza,
Hasłem wszystkich zgoda będzie
I Ojczyzna nasza.
Marsz, marsz itd.

Już tam ociec do swej Basi
Mówi zapłakany:
Słuchaj jeno, pono nasi
Biją w tarabany.
Marsz, marsz itd.

Na to wszystkich jedne głosy:
Dosyć tej niewoli,
Mamy racławickie kosy,
Kościuszkę Bóg pozwoli.
Marsz, marsz itd.

Cyt. za: Kazimierz Krajewski, Piśmiennictwo Polskie od średniowiecza do oświecenia. Podręcznik do klasy pierwszej liceum o profilu humanistycznym, WSiP, Warszawa 1978, s. 494-495. Pisownię uwspółcześniono.

Monday, October 10, 2022

Kilka mitów na temat Akcji "Wisła". Polemika z red. Andrzejem Kopczą

W "Przeglądzie Prawosławnym" nr 6 (444) z czerwca br. zamieszczono tekst p. Andrzeja Kopczy, przewodniczącego Stowarzyszenia Łemków, dziennikarza i dramaturga, napisany po łemkowsku, zatytułowany 75 років тому (dodatek "Sami o sobie", s. 59-60). Prócz twierdzeń trafnych, zawiera on szereg zdań, z którymi nijak się zgodzić nie mogę, nie dlatego, że stoją w moim systemem, ale z faktami. Artykuł ukazał się w gwarze łemkowskiej. Dalej przytaczam wyjątki z niego w moim tłumaczeniu na język polski (w nawiasie orygninał łemkowski).

Nieprawdą jest, że "Łemkowie trzymali się z dala od polityki, w 1947 roku ona przyszła do nich" (s. 60, w oryginale: "[...] хоц Лемки тримали ся здалека од політикы, в 1947 році она пришла до них"). W rzeczywistości, w 1918 r. Łemkowie-Ukraińcy utworzyli "Republikę Komańczańską", zaś Łemkowie, którzy nie utożsamiali się narodem ukraińskim - "Republikę Floryncką" (Ruską Republikę Ludową) [1]. „Na spotkaniu były głosy za przyłączeniem do Rosji – mówił o. Dymitr Chylak, członek rządu "Republiki Folrynckiej" w czasie przesłuchania przez polskiego prokuratora – za zorganizowaniem swojej republiki, a nawet za zjednoczeniem z Czeską Republiką [sic!- P. B.], ale nie było ani jednego głosu za połączeniem z Polską” [2]. Wypowiedź tą opublikowano na łamach "Besidy", organu Zarządu Głównego Stowarzyszenia Łemków, więc powinien ją znać red. Kopcza. "Trzeba jednak wyraźnie podkreślić, że Łemkowie byli po «obu stronach barykady» - twierdzi polski etnolog, dr Kazimierz Pudło. Oprócz tych, którzy ulegając propagandzie OUN szli na współpracę z UPA lub byli do niej zmuszani, znajdowali się i ci, co uczestniczyli w walce z hitlerowskimi Niemcami w oddziałach Gwardii Ludwoej (GL) i Armii Ludowej (AL), współpracowali od 1944 z partyzantami radzieckich oddziałów Zołotara, Antonowicza czy Kwityńskiego" [3].

Nieprawdą jest, że "choć przez tych 75 roków wiele się w Polsce zmieniło, mamy demokrację, mimo wsztko można mieć odczucie, że Akcja Wisła się nie skończyła. Świadczą o tym: brak oficjalnego jej potępienia ze strony wszystkich organów państwa, naprawienia, choćby  tylko symbolicznie, krzywd, zwrócenia zabranego mienia" (s. 60, w oryginale: "[...] хоц през тых 75 років дуже ся в Польщы змінило, маме демокрацію, вшитко єдно мож мати отчутя, же Акция Вісла ся не скончила. Свідчат от тім: брак офіцийного єй потуплінія зо стороны вшиткых установ Державы, направліня - хоцьбы лем симболічного, кривд, повененія забраного майна"). W rzeczywistości Akcję "Wisła" potępili m. in.: Senat RP w uchwale z 1990 r., prezydenci Polski Aleksander Kwaśniewski i Ukrainy Leonid Kuczma w 1997 r., przezydenci Polski Lech Kaczyński i Ukrainy Wiktor Juszczenko w 2007 r. oraz Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Adam Bodnar w 2017 r. (nota bene: potomek osób deportowanych w jej ramach) [4]. Dekret z 1949 r. przyznawał przymusowo wysiedlonym prawo do otrzymania na własność gospodarstwa na Ziemach Odzyskanych na wniosek złożóny w ciagu 2 lat od wydania ostecznej decyzji o wywłaszczeniu [5]. Zjednoczenie Łemków szacuje, że 20% deportowanych mimo to trafiło do państwowych gospodarstw rolnych [6]. Nieruchomości, które przyznano ludności wypędzonej w ramach Akcji "Wisła" były na ogół uszkodzone czy wręcz zrujnowane, gdyż budynki w lepszym stanie technicznym zajęłą już ludność polska [7]. Jednak po 1956 r. deportowanym przynawano zapomogi i pożyczki na zagospodarowanie [8]. "Dopiero po 1956 sytuacja gospodarstw łemkowskich ulegla wyraźniej poprawie. Wówczas to Rada Ministrów, w myśl wcześniejszych decyzji KC PZPR z kwietnia 1952 i czerwca 1955, przystępuje do uregulowania spraw remontów, budowy domów mieszkalnych i inwentarskich ludności pochodzenia ukraińskiego. Już w sierpniu 1956 została przeznaczona suma 15 mln. zł dla ludności pochodzenia ukraińskiego, z której przesiedleńcy z województwa wrocławskiego otrzymali 5 mln zł. Były to wówczas bezzwrotne zapomogi. Oprocz tego mogli Łemkowie korzystać rowniez z kredytów zwrotnych, niskoprocentowych i częściowo umarzalnych. Na ogólną liczbę 2352 gospodarstw zajmowanych na Dolnym Śląsku przez Łemków, wpłynęło w okresie od 1959 do 1960 ponad 1353 podań o przynanie kredytów częściowo umarzalnych, na ogólna sumę 30 mln. zł. Zostały one przyznane 627 gospodarstwom. Wysokośc kredytu zależała od stanu gospodarstwa i jego potrzeb; na gospodarstwo przynawano od 40 do 70 tys. zł. przy czym poczatek spłaty zaciagniętego kredytu następował po 5 latach, a cała sumę rozkładano na dogodne raty roczne, z minimalnym oprocentowaniem. Jeżeli gospodarz przeznaczał również na inwestycję własne środki pieniężne, to przynawano mu ulgę podatkową w wielkości 75% rocznego podatku gruntowego"[9]. Kwoty te należy odliczyć od wysokości roszczeń deporotwanych w ramach Akcji "Wisła" wobec państwa polskiego.

Nieprawdą jest, że "cel przesiedlenia, oficjalnie zwanego Akcją Wisła, był jeden [podkreślenie moje - P. B.]: zasymilować, spolonizować wszystkich mieszkańców południowo-wschodniej Polski, którzy nie byli Polakami, bez względu na to za kogo sami się uważali" (s. 60, w oryginale: "Ціль переселіня, офіційні званого Акцийом, Вісла, был єден: засиміловати, сполонізовати вшиткых жытелів полудньово-східной Польщі). Wskazać można jeszcze przynajmniej trzy: rozbicie UPA, kolektywizację rolnictwa oraz uderzenie w związki wyznaniowe (struktury Kościoła rzymskokatolickiego obrządku wschodniego i Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny). Mienie pozostawione przez deportowanych zagarnęło częściowo państwo polskie, częściowo polscy osadnicy. Co piąty przymusowo wysiedlony trafił do państwowego gospodarstwa rolnego. Administraturta Apostolska Łemkowszczyzny w ramach Kościoła rzymskokatolickiego przestała istnieć. Ukraiński Kościół Grekokatolicki (UKG) podlegający Watykanowi zdelegalizowano. Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny (PAKP) zdany na łaskę i niełaskę administracji publicznej, która uznaniowo przydzielała mu świątynie (zwykle poewangelickie) na Ziemiach Odzyskanych. Na utworzenie każdej parafii wymagano zgody istniejącego w l. 1950-1989 Urzędu ds. Wyznań [10]. Było to zgodne z doktryną ruchu komunistycznego dążącego do osłabienia wpływów religii na społeczeństwo, tudzież uzależnienia od rządu związków wyznaniowych. Zresztą, operacja, którą przeprowadzały, jak pisze sam red. Kopcza "trzy dywizje Wojska Polskiego, jedna KBW (Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego) i bliżej nieznana liczba funkcjonariuszy UB (Urzędu Bezpieczeństwa) i milicji [...]" (s. 59, w oryginale: "Три дивізиі польского войска, єдна KBW (Корпусу Внутршньой Безпекы), ближе число функцийонарів UB (Уряду Безпеки) і міліциі [...]") [11] na mocy uchwały rządu warszawskiego, która była uzgadniana z rządami czechosłowackim i radzieckim (przez ten ostatni zapewne także inspirowana) [12], nie mogła mieć jednego celu. Niepodobna bowiem, żeby taka ilość ludzi kierowała sie jednym motywem. Likwidacja UPA na pewno nie była ich jedynym celem, skoro w Polsce w granicach z 1945 r. (w "Zakerzonśkim Kraju", jak mawiali banderowcy) działało ok. 3 tys. jej członków i sympatyków [14], a przesiedlono przeszło 140 tys. Ukraińców i Łemków [13]. Na zachodniej Łemkowszczyźnie, ktorej mieszkańcy nie utożsamiali się na ogół z narodem ukraińskim, nikt niemal nie popierał tej organizacji. "Łemkowie-starorusini traktowani byli przez UPA jak zdrajcy i często padali ofiarą terroru. Szykanowani przez Ukraińców stworzyli oddział partyzancki, który walczył z Niemcami współdziałając z partyzantką polską i radziecką. Wśród starorusinów było wiele osób o przekonaniach lewicowych. Brali aktywny udział w tworzeniu Polskiej Partii Robotniczej, udzielali schronienia działaczom polskim. Wśród Łemków w Kłopotnicy ukrywał się m. in. w 1943 r. Władysław Gomułka. Wielu Łemków wstąpiło do wojska radzieckiego i walczyło z Niemcami. Czasy tych partyzanckich walk z Niemcami upamiętnia pomnik odsłonięty w Uściu Gorlickim w 1963 r." [15]. Atoli ówczesny rząd polski, zdominowany przez komunistów, postanowił, iż „wszystkie rodziny ukraińskie z tych powiatów bez względu na stopień lojalności i przynależność partyjną mają być wysiedlone” [16]. Nie wynika stąd, jakoby tylko zamierzano wynarodowić deportowanych, skoro np. dano im zaledwie 2 lata na żądanie odszkodowania w postaci nieruchomości na Ziemiach Zachodnich i Północnych. 

Red. Kopczy, przyjmującemu perspektywę nacjonalistyczną, tak jak jego znajoma ze Stowarzyszenia Łemków, prof. Helena Duć-Fajfer, trudno zauważyć, że ludzie kierują się w życiu także innymi motywami, niż narodowe interesy, sympatie i antypatie. Trudno się oprzeć wrażeniu, że wpadł w jakąś polityczną paranoję (termin ten wszedł nie tylko do języka potocznego czy dziennikarskiego, ale także psychologicznego) [17], która przeszkadza mu dostrzec fakty. Tak - fakty, gdyż o nie tu idzie, a nie o oceny, które mogą się różnić, w zależności od przyjętej opcji etnicznej. Czas stanął dla red. Kopczy 70 lat temu. Nie widzi, że można zdawać maturę z języka łemkowskiego, że działają Stowarzyszenie Łemków i Zjednoczenie Łemków, że Łemkowski Zespół Pieśni Tańca i "Kyczera" za pieniądze z budżetów państwa polskiego i samorządów terytorialnych urządza bibliotekę i Międzynarodowy Festiwal Folkrorystyczny "Świat pod Kyczerą", parafia prawosławna w Lubinie - Łemkowskie Lato, Stowarzyszenie Łemków - Watrę w Michałowie i Spotkania Trzech Pokolen z Kulturą Łemkowską  itd. Jak ujął to żartobliwie prof. Leszek Kołakowski: "Nacjonalizm: że my jesteśmy najlepsi i najszlachetniejsi, a wszyscy o tym wiedzą i dlatego chcą nas zniszczyć" [18]. Takie myślenie prowadzi do wytwarzania mitów politycznych. "Inny rodzaj mitów nie posiada symbolicznego znaczenia [tak, jak mity religijne - P. B.], ale wzięty w dosłownym rozumieniu służy jako zachęta do czynu. Klasycznym przykładem takiego mitu jest mit strajku powszechnego, w którego możliwość wielu socjalistów wątpiło, a mimo to trzymali się go, bo dawał im zapał do walki o socjalizm. Rosenberg, teoretyk hitleryzmu, wynalazł swój «mit dwudziestego wieku», mit rasistwoski, o roli narodu niemieckiego itd., w takim właśnie celu" [19]. Jakim celom służą mity szerzone przez Andrzeja Kopczę?


Przypisy

  1. А. Барна, Хмары і  сонце над Лемковыном, Legnica 2008, s. 18; idem, Ф. Ґоч, Лемкы в борбі за свою і не свою свободу, Legnica-Zyndranowa 2005, s. 21-24; P. R. Magocsi, Naród znikąd. Ilustrowana historia Rusinów Karpackich, Użhorod 2014, s. 72-73; J. Moklak, Fenomen tożsamości Łemków – uwarunkowania historyczne (do 1945 r.), [w:] Łemkowie, Bojkowie, Rusini - historia, wspólczesność, kultura materialna i duchowa, red. S. Dudra, B. Halczak, A. Ksenicz, J. Starzyński, Legnica-Zielona Góra 2007, s. 83; J. Starzyński, Na cużyni. Łemkowie, [w:] Kto siedzi na miedzi(-y)?, red. idem, Legnica 2013, s. 214-215; R. Reinfuss, op. cit, Śladami Łemków, Warszawa 1990, s. 123-124. R. Reinfuss błędnie podaje, że siedziba rządu Ruskiej Republiki Ludowej Łemków znajdowała się w Gładyszowie oraz, iż administracja polska zlikwidowała ją już w grudniu 1918 r. W rzeczywistości stało się to dopiero w styczniu 1921 r. 
  2. Cyt. za: З процесу в Новым Санчы, „Бесіда”, 2007, nr 5(98), s. 11, gwara łemkowska. Tekst oryginalny:  „На стрічы были голосы за прилучиньом до Росиі, за зорґанузованьом свойой республикы,  а навет за зъєднаньом з Ческом Республиком, та не било ани єдного голосу за злучиньом з Польшом”.
  3. K. Pudło, Łemkowie. Proces wrastania w środowisko Dolnego Śląska 1947-1985, Wrocław 1987, s. 27.
  4. Adam Bodnar, Oświadczenie Rzecznika Praw Obywatelskich z okazji 70. rocznicy Akcji „Wisła”, https://bip.brpo.gov.pl/pl/content/oswiadczanie-rpo-z-okazji-70-rocznicy-akcji-„wisla” (dostęp: 09.10.2022); Wiesław Władyka, Awantura w sprawie akcji Wisła, https://www.polityka.pl/ tygodnikpolityka/historia/1534285,1,awantura-w-sprawie-akcji-wisla.read (dostęp: 09.10. 2022); Uchwała Senatu Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 3 sierpnia 1990 r. w sprawie akcji "Wisła", http://www.senat.gov.pl/download/gfx/senat/pl/uchwaly/senatuchwaly/(dostęp: 10.10. 2022); Jan Widacki, Operacja Wisła” – mity i obsesje, https://www.tygodnikprzeglad.pl/ operacja-wisla-mity-obsesje/ (dostęp: 09.10.2022); Zjednoczenie Łemków, Deportacyjna Akcja "Wisła". Istota i skala problemu, Gorlice 2007, s. 2, http://orka.sejm.gov.pl/WydBAS.nsf/0/ 41dbefb1739cf039c12572d600486dcd/$FILE/Deportacyjna%20akcja%20Wisła.pdf (dostęp: 09.10.2022).
  5. Dekret z dnia 27 lipca 1949 r. o przejęciu na własność Państwa nie pozostających w faktycznym władaniu właścicieli nieruchomości ziemskich, położonych w niektórych województwa białostockiego, lubelskiego, rzeszowskiego i krakowskiego, Dz. U. z 1949 r., nr 46, poz. 338 i 339, art. 5.
  6. Zjednoczenie Łemków, op. cit., s. 7
  7. K. Pudło, op. cit., s. 63.
  8. R. Reinfuss, op. cit., s. 130; J. Starzyński, op. cit., s. 231.
  9. K. Pudło, op. cit., s. 47-48.
  10. W. Dawidowicz, Polskie prawo administracyjne, Warszawa 1978, s. 172; K. Urban, Kościół prawosławny w Polsce 1945-1970, Kraków 1996, s. 225.
  11. Liczebność Grupy Operacyjnej "Wisła" uczeni polscy szacują na od 17335 do 21 tys. ludzi. Rozbieżności wynikają ze sprzeczności w źródłach, wliczania bądź nie funkcjonariuszy MO, UB, Wojsk Ochrony Pogranicza (WOP) oraz braku szczegółowych badań tego zagadnienia. Zob. K. Pudło, op. cit., s. 29; T. Skrzyński, Akcja "Wisła" w świetle akt Ludowego Wojska Polskiego, "Czasy Nowożytne", nr 10-11/2001, s. 155.
  12. Tamże, s. 153-154; K. Pudło, op. cit., s. 26, 29.
  13. T. Skrzyński ilość członków UPA na "Zakerzoniu" szacuje na 1400-1500 osób, plus około 200 ludzi z Bojówek Służby Bezpieki i kilka sotni Samoobronnych Kuszczowych Wydziałów. Zob. T. Skrzyński, op. cit., s. 151. K. Pudło twierdzi, że w czasie Akcji "Wisła" "unieszkodliwiono 1509 członków UPA i 2781 aktywnych członków OUN" (op. cit., s. 29).
  14. R. Drozd, Powojenne wysiedlenia Łemków polskich w latach 1944-1950, w: Łemkowie, Bojkowie, Ukraińcy..., op. cit., s. 140; K. Pudło, op. cit., s. 23, 29.
  15. R. Reinfuss, op. cit., s. 128. 
  16. Instrukcja Państwowej Komisji Bezpieczeństwa nr 0340/III, 1 sierpnia 1947 r. Cyt. za: G. Kuprianowicz, Akcja "Wisła" i jej skutki dla Kościoła prawosławnego, "Elpis", nr 9/15/16/2007, s. 27.
  17. Zob. np. K. Korzeniowski, Paranoja polityczna jako rys społeczno-politycznej mentalności Polaków, https://www.inepan.pl/pliki/studia_ekonomiczne/Studia_2012_4_%2008_Korzeniowski.pdf (dostęp: 10.10.2022).
  18. L. Kołakowski, Wielka encyklopedia filozofii i nauk politycznych. Cyt. za: A. Radziwiłł, W. Roszkowski, Historia dla maturzysty. Wiek XIX. Zakres rozszerzony.  Liceum ogólnokształcące, Warszawa 2004, s. 74.
  19. J. Bocheński, Sto zabobonów. Krótki filozoficzny słownik zabobonów, [Kraków] 1994, s. 85.

Thursday, August 25, 2022

Ze wspomnień prof. Józefa M. Bocheńskiego, dominikanina, teologa i filozofa

 "Pod koniec 1939 r. wyjechałem z Polski bez papierów, bez pieniędzy, nielega nie. Przyjechałem do Wiednia do naszego klasztoru. Ojcowie mnie bardzo gościnnie przyjęli, dali pieniądze, nie zadenuncjowali na Gestapo. W klasztorze wisiiły ogłoszenia: «Módlmy się zwycięstwo naszej wielkiej armii». Będąc kiedyś sam na sam z przeorem pytam, czy wie, że ta wojna jest niesprawiedliwa. A on mówi: «Ja nie jestem tego zdania, bo nam się krzywda stała wskutek Traktatu Wersalskiego». Naród niemiecki był w większości za wojną i w tym znaczeniu to pokolenie Niemców ponosi za nią odpowiedzialność. Trzeba zawsze zdania o społeczeństwie sprowadzać do zdań o jednostakch. W pełni istnieje tylko jednostka".

Między logiką a wiarą. Z Józefem M. Bocheńskim romawia Jan Parys. Wyd. 4., Noir sur Blanc, Warszawa 1998, s. 200.


Friday, August 19, 2022

Dlaczego brakuje nauczycieli w polskich szkołach?

         W tym poście powtórzę i uzupełnię, to co już pisałem na portalu LinkedIn. Moje wywody są oparte przede wszystkim na moich doświadczeniach, tudzież doświadczeniach kolegów i koleżanek ze szkół, w których pracowałem. Myślę, że mimo to ta z konieczności subiektywna i pobieżna analiza pozwoli odpowiedzieć na pytanie zadane w jej tytule: "Dlaczego brakuje nauczycieli w polskich szkołach?". Daleki jestem od prostego stwierdzenia: "Na obecnym etapie porównania są trudne, ale z pewnością obserwujemy bardzo niepokojący trend spadku zainteresowania zawodem nauczyciela, na co mają wpływ zarówno płace w tym sektorze, ale również zmiany proponowane przez ministra edukacji w prawie oświatowym i zapowiedź tzw. lex Czarnek 2.0" (Piotr Halicki, Coraz trudniejsza sytuacja w szkołach. "Nauczyciele zapowiadają, że nie wrócą po wakacjach", https://wiadomosci.onet.pl/ warszawa/w-samej-warszawie-brakuje-ponad-3000-nauczycieli-bardzo-niepokojacy-trend/zx4d8h7 [data dostępu: 19.08.2022]. Ono tylko częściowo wyjaśnia to zjawisko. Zapraszam do komentowania, przede wszystkim nauczycieli o dłuższym stażu pracy w zawodzie ode mnie.

       "Po czterech latach kadencji doszedłem do ściany. Sposób zarządzania oświatą – mówię tu o zarządzaniu centralnym przez MEiN – nie jest w stanie zagwarantować jakiejkolwiek stabilizacji przepisów prawnych" (cyt. za: Justyna Mysior-Pajęcka, Dyrektor szkoły w Łodzi ma uczyć siedmiu przedmiotów. Dramatyczny brak nauczycieli, https://lodz.wyborcza.pl/lodz/7,35136,28781114,anglista-prowadzi-lekcje-z-biologii-a-wuefista-fryzjerstwa.html [data dostępu: 19.08.2022]). Funkcjonuję znacznie krócej w zawodzie nauczyciela, niż p. Marcin Józefaciuk, a mam podobne wrażenia. Tak sytuacja wygląda nie od 7, ale przynajmniej od kilkunastu lat... Drodzy Czytelnicy, którzy jesteście/byliście nauczycielami w szkołach podstawowych/ gimnazjach/zasadniczych szkołach zawodowych/technikach/liceach. Czy pamiętacie, jak niektórzy z Was utracili z dnia na dzień uprawnienia do prowadzenia przedmiotów zawodowych, bo nie mieli wyższego wykształcenia, tylko ukończyli średnią szkołę techniczną i szkolenie nauczycielskie? Czy pamiętacie narzucenie przez min. Katarzynę Hall stosowania metody projektu w gimnazjach? "Ukończenie SPKNJA nie daje absolwentom uprawnień do nauczania języka angielskiego w przedszkolach i klasach 1 do 3 szkoły podstawowej. Zgodnie z wcześniejszymi regulacjami świadectwo ukończenia SPKNJA wraz z odpowiednim certyfikatem potwierdzającym znajomość merytoryczną języka angielskiego [CAE (A, B, C) lub CPE (A, B, C) lub TOEFL (wyniki powyżej 213, dawne 550 testu, 4,5 z 7 pracy pisemnej - TWE i najmniej 50 punktów z egzaminu ustnego - TSE)], daje absolwentowi studiów podyplomowych pełne kwalifikacje (uprawnienia) do nauczania języka angielskiego w odpowiednich typach szkół"(dr Jacek Rysiewicz, Wydział Anglistyki Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. STUDIA PODYPLOMOWE KSZTAŁCENIA NAUCZYCIELI JĘZYKA ANGIELSKIEGO dla absolwentów studiów pierwszego lub drugiego stopnia (licencjackich lub magisterskich). Edycja dwunasta: PAŹDZIERNIK 2022 – LUTY 2024, s. 7-8, http://wa.amu.edu.pl/wa/SPKNJA_podyplomowe [dostęp: 19.08.2022]). Oczywiście, to nie wymysły WCz. Autora cytowanego wyżej informatora, ale tylko kolejnych ministrów, rezydujących w gmachu przy al. Szucha w Warszawie - tam, przed wojną mieściło się Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, a w czasie okupacji niemieckiej - Gestapo (przypadek?).Nazywam to socjalizmem w oświacie. Trudno inaczej nazwać system, w którym urzędnicy państwowi (tacy, jak kuratorowie oświaty i ministrowie) w drodze rozporządzeń i decyzji administracyjnych mówią dyrektorom rzekomo samorządowych szkół, kogo mają zatrudniać, a kogo nie. Regulacje już są na tyle szczegółowe a warunki płacy i pracy na tyle mało atrakcyjne (przynajmniej dla niektórych), że brakuje nauczycieli języka angielskiego, nie tylko w województwie dolnośląskim. Na stronie Kuratorium Oświaty we Wrocławiu (Kuratorium Oświaty we Wrocławiu. Portal ofert pracy dla nauczycieli. Wszystkie oferty. Język angielski: https://ogloszenia.kuratorium.wroclaw.pl/praca-dla-nauczycieli/?city=&subject=16&jos=&search=Szukaj&jo_county=&jo_community=&dimension= &hours= [data dostępu: 19.08.2022]) ogłoszenia o wakatach zajmują 3 ekrany! W takich warunkach wyraża ono TELEFONICZNIE zgodę na zatrudnienie na tych stanowiskach osób bez wymaganych prawnie kwalifikacyj. Ś. p. Stefan Kisielewski słusznie powiadał, ze socjalizm to ustrój, który bohatersko walczy z trudnościami nieznanymi w żadnym innym ustroju, a w okresie PRL-u mówiło się, że gdyby komuniści rządzili na Saharze, to zabrakłoby piasku.

          Ministerstwo żąda co roku od nauczycieli-bibliotekarzy m. in. następujących danych do Systemu Informacji Oświatowej: ilość książek o objętości do 49 stron, ilość książek o objętości powyżej 49 stron (jest to granica między broszurą a książką), liczba książek i innych materiałów dydaktycznych na nośnikach elektronicznych w formatach tekstowych; ilość książek i innych materiałów dydaktycznych na nośnikach elektronicznych w formatach dźwiękowych; liczba książek i innych materiałów dydaktycznych na nośnikach elektronicznych w formatach audiowizualnych; aktywni czytelnicy w wieku 10-14 lat; aktywni czytelnicy w wieku 15-19 lat; aktywni czytelnicy w wieku powyżej 19 lat; aktywni czytelnicy w wieku 10-14 lat – technikum; aktywni czytelnicy w wieku 15-19 lat – technikum; aktywni czytelnicy w wieku powyżej 19 lat – technikum; aktywni czytelnicy powyżej 19 lat – pracownicy. Jeśli pracują w zespole szkół, muszą te dane podać w rozbiciu na każdą placówkę wchodzącą w jego skład. Jeśli szkolna biblioteka nie została skomputeryzowana albo właśnie przechodzi komputeryzację (tak jak w moim ZSM), może on podać tylko liczby szacunkowe. Ministerstwo w takim razie łaskawie pozwala książki zakwalifikować jako mające co najmniej 49 stron. Podział kaset i płyt, także załączonych do podręczników (instrukcja nie precyzuje, czy je pomijać czy nie) wymaga przejrzenia każdej z nich na urządzeniu elektronicznym, na co, jeśli jest tego kilkaset sztuk w zbiorach, zwyczajnie brak czasu. Tutaj ministerstwo nie odpuszcza, dostając w zamian także szacunkowe dane. Nauczyciel-bibliotekarz obowiązany jest do prowadzenia dziennika pracy. Nie należy tego mylić z dziennikiem zajęć. W dzienniku lekcyjnym podaje się ich temat oraz wykaz uczniów na nich obecnych. W dzienniku pracy nauczyciel-bibliotekarz "spowiada się" (dyrekcji, kuratorium oświaty, NIK-owi, organowi prowadzącemu) co robił każdego dnia. Trudno zrozumieć sens takiego posunięcia, skoro każdy nauczyciel jest zobowiązany co roku złożyć sprawozdanie ze swojej pracy, chyba że idzie o ukaranie krnąbrnego, leniwego czy przeciążonego nauczyciela-bibliotekarza (finansowo, zwolnieniem), który go nie prowadzi. Jakby się jeszcze nudził, to każe mu się wypełnić ankietę (tak jak jego kolegom i koleżanką) na temat bezpieczeństwa w szkole, pisaną mętnym żargonem i dotyczącą spraw znanych niekiedy tylko dyrekcji. Urzędnicy w tym kraju są przecież od brania pieniędzy i wydawania rozkazów, a nie od przeprowadzania jakiś kontroli na miejscu, jak nam pokazała niedawno reakcja administracji publicznej na zatrucie Odry po około 2 tygodniach od powzięcia takiej wiadomości.

          Przeciążony ma prawo się poczuć, gdyż zastępstwa powierza się często właśnie jemu. Przyczyna jest prosta: nie trzeba mu płacić za nadgodziny. Czas pracy nauczyciela wynosi 40 godzin. Nieuświadomieni prawnie Janusze i Grażyny notorycznie mylą pensum, czyli ilość godzin dydaktycznych, z ilością godzin pracy nauczyciela w ogóle. Np. szkolenia czy rady pedagogiczne są godzinami pracy, ale nie są godzinami dydaktycznymi. W przypadku nauczyciela-bibliotekarza ilość godzin dydaktycznych wynosi 30 godzin, a nie 18, jak w przypadku większości (nie wszystkich!) jego kolegów. Jeśli w danej szkole nie ma świetlicy, to dzieci niechodzące na lekcje religii, które nie ukończyły 18. roku życia, również są kierowane do biblioteki szkolnej, jako że szkoła musi im zapewnić opiekę przez ten czas, zaś alternatywy w postaci etyki czy religii innego wyznania, niż rzymskokatolickie, w większości placówek na razie brak. A w bibliotece szkolnej pracuje często tylko 1 osoba, która oprócz zastępstw, musi jeszcze wypożyczać, przyjmować, konserwować książki i czasopisma, rejestrować nowe zbiory, ubytkować pozycje mocno zniszczone, zagubione, przestarzałe (w porozumieniu z dyrekcją), windykować przetrzymane przez czytelników zbiory czy przeprowadzać komputeryzację. "Jak to możliwe - pyta się poseł na Sejm, Tomasz Piotr Nowak - że zarządzenie z 1997 roku wskazuje m.in. na 300 uczniów na 1 etat nauczyciela bibliotekarza, przy czym norma ta wzrastała o pół etatu na następnych 250 uczniów, a w tej chwili, w wielu szkołach na terenie Polski, normy te skoczyły np. do 600 uczniów na 1 etat [?]. Tak drastyczne zmiany dokonywane są bez konsultacji ze środowiskiem nauczycieli bibliotekarzy" (Interpelacja nr 332 do ministra edukacji narodowej, https://sejm.gov.pl/sejm9.nsf/InterpelacjaTresc.xsp?key=BJRBZ9 [20.08.2021]; nie jestem entuzjastą uregulowania tej sprawy przez Warszawę, jak proponuje ten polityk, ale to już inny temat). Kiedy sam pracowałem na tym stanowisku, liczyć mogłem na pomoc niektórych uczniów (którzy dostawali za to pochwały, słodycze, długopisy), inni wręcz przeszkadzali mi w wykonywaniu moich obowiązków (kradzieże, rzucanie przedmiotami, odłączanie kabli od komputera itd., co zdarzało się mimo wystawiania im uwag do dziennika elektronicznego oraz interwencyj u wychowawców i dyrekcji). W taki irytujący sposób niektórzy młodzi ludzie zachowywali się na zajęciach prowadzonych przez moich kolegów i koleżanki z dłuższym stażem pracy w zawodzie, niż ja.

        Przeciętny nauczyciel ma również częściej niż w przeszłości do czynienia z uczniami z różnymi dysfunkcjami psychicznymi oraz młodocianymi przestępcami. Takie osoby nie zawsze nie trafiają do placówek specjalnych, integracyjne, młodzieżowych ośrodków socjoterapii, zakładów poprawczych itp., bo nie życzą sobie tego ich rodzice, bo mają obowiązek nauki 18 roku życia, bo szkoła nie chce tracić dotacji itd. Polski ustawodawca pozbawił go równocześnie możliwości korzystania ze środków przymusu bezpośredniego (kiedy jeszcze pół wieku temu było to przynajmniej w praktyce akceptowane) czy rewizji osobistej ucznia, jego plecaka czy szafki (na wypadek wniesienia na teren placówki alkoholu, papierosów, narkotyków, niebezpiecznych narzędzi). Gdyby się ośmielił to uczynić, naraża się nie tylko na zarzut pobicia, znieważenia, naruszenia nietykalności cielesnej ucznia, ale również przekroczenia uprawnień (art. 231 Kodeksu karnego, tekst jednolity: Dz. U. z 2022 r. poz. 1138), jako że ma status funkcjonariusza publicznego, który zapewnia mu jedynie surowsze kary w przypadku ataku na niego (art. 222, 223 i 226 Kodeksu karnego). 

         Spróbujcie pograć w piłkę na boisku szkolnym z uczniem, który ma "okienko", przebywa na świetlicy, nie chodzi na religię czy po prostu czeka na rodziców po skończonych  zajęciach.  Jeśli nie jesteś nauczycielem wychowania fizycznego narażasz się na zarzut przekroczenia uprawnień! Dyrektorzy szkół podstawowych, w których pracowałem, rozwiązywali ten problem w ten sposób, że zatrudniali na świetlicach wuefistów, tak że przynajmniej 1 z nich pojawiał się na boisku czy placu zabaw. Jednak w technikum i szkole branżowej 1 stopnia wicedyrektor kazał żadnych zajęć sportowych dla uczniów nie urządzać, żebyśmy nie mieli kłopotów z "górą".

         Nie myślcie również, że będziecie swobodnie oceniać ucznia, tak jak na uczelni. Nawet w szkołach policealnych reguluje to szczegółowo rozporządzenie ministra edukacji narodowej z dnia 22 lutego 2019 r. w sprawie oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów i słuchaczy w szkołach publicznych (Dz. U. z 2019, poz. 373), które stosuje się bezpośrednio, jeśli nie opracowano wewnątrzszkolnego systemu oceniania, który powinien być z nim zgodny.

Poloniści i uczniowie muszą się zmagać z przeładowanym wykazem lektur z języka (zob. LISTA LEKTUR szkolnych dla liceum i technikum, https://edukacja.dziennik.pl/aktualnosci/ artykuly/548567,lista-lektur-w-liceum-aktualna-kompletny-wykaz.html [20.08.2022]). Trafnie skomentowała go pewna nauczycielka języka polskiego z 20-letnim stażem: "Liczba godzin się nie zwiększa, ale liczba lektur - czytanych w całości i we fragmentach - bardzo! Na omówienie każdej z nich będę mogła poświęcić 1 – 2 godziny, jeśli bardziej obszerne dzieło – 3 . Rozpacz! Kolejna ekipa wprowadza zmiany w myśl zasady: «My wymyślamy, wy realizujcie». W razie czego winą za porażkę obarczy się nauczycieli. Jak zwykle. Skąd szkoły wezmą pieniądze na uzupełnienie zasobów bibliotecznych? Niektóre z proponowanych pozycji mamy w JEDNYM egzemplarzu. Na języku polskim wszyscy się znają, wokół podstawy programowej, listy lektur i egzaminów z tego przedmiotu najwięcej majstrują. Jestem zmęczona" (Komentarze. Polonistka, tamże). Po przejrzeniu listy lektur obowiązkowych i uzupełniających oraz rozmowach z uczniami ZSM dochodzę do wniosku, że tak powinien wyglądać dla poziomu rozszerzonego. Kiedy młodzi, którzy chodzą do technikum i jeśli planują studia, to raczej techniczne, mają to przeczytać? Kiedy mają znaleźć czas na naukę zawodu i przyswajanie wiedzy z takich przedmiotów, jak matematyka, fizyka, chemia, geografia, informatyka, które im się przydadzą w przyszłej pracy? Urzędnikom, którzy te wykazy układali, chyba pomyliły się typy szkół. Widać tam również dzieła Marka Nowakowskiego czy Antoniego Libery, mało znanych do niedawna pisarzy (poza kręgiem fascynatów), za to znajomych Jarosława Kaczyńskiego z KOR, którym trzeba było załatwić zbyt na ich utwory, dlatego trafiły na listę lektur obowiązkowych na poziomie podstawowym.

        Dlaczego mimo to dalej aplikuję na wolne stanowiska w szkołach? Albowiem sądzę, że ten biurokratyczno-centralistyczny system oświaty, wykazujący jeszcze tendencje pajdocentryczne (skupienie się na potrzebach i pragnieniach uczniów, z pominięciem interesów osób z ich otoczenia) niedługo się zawali i na jego miejsce zostanie zbudowany zdrowszy. A przez kilkanaście lat pracy w różnych zawodach (wliczając w to okres studiów doktoranckich) poczułem, że fach bibliotekarza albo nauczyciela-bibliotekarza (oprócz naukowca i wykładowcy) jest właśnie dla mnie.