Wednesday, April 18, 2018

Moje błędy podczas studiów magisterskich

          Jeszcze w liceum, na godzinie wychowawczej, przebadali nas psychologowie zaproszeni przez naszego wychowawcę. Z testów, jakim mnie poddali wynikało, że powinienem wybrać jakiś humanistyczny kierunek studiów. Już wcześniej to przeczuwałem, gdyż nie znosiłem przedmiotów przyrodniczych i matematyki. Z perspektywy czasu wiem, że jakikolwiek bym nie wybrał w Polsce kierunek humanistyczny, i tak byłbym narażony na długotrwałe bezrobocie. Niedawno prowadzący kurs "Excel dla początkujących" na Zamku legnickim powiedział, że ostatnie roczniki słuchaczy mieszczącego się tam do 2015 r. Nauczycielskiego Kolegium Języków Obcych nie znajdowały zatrudnienia po jego ukończeniu. Jedna zaś z moich koleżanek z Międzywydziałowych Studiów Humanistyczych we Wrocławiu, mgr filologii hiszpańskiej i stosunków międzynarodowych oraz doktor nauk społecznych, przebywająca jakiś czas w Hiszpanii w ramach programu Socrates-Erasmus, pracuje w jednej z wrocławskich szkół językowych... na umowę o dzieło. Raport Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej z 2010 r. zaliczał zaś do 30 zawodów o najwyższym poziomie wskaźnika intensywności nadwyżki nie tylko filozofa czy politologa, ale także m. in. filologa obcojęzycznego, socjologa, technika żywienia i gospodarstwa domowego czy technika transportu kolejowego [1]. Z kolei ta sama instytucja stwierdziła z sprawozdaniu  z 2015 r., że np. 71,21% dietetyków (żywieniowców), 45,79% blacharzy czy 42,47% hydraulików i monterów rurociągów posiadających tytuł zawodowy nie ma pracy [2]. Przez pierwsze 3 lata moich studiów bronić magisterium na Wydziale Prawa Administracji i Ekonomii nam - studentom MISH - nie pozwalano, zaś później tylko dwu czy trzem osobom na roku za zgodą tamtejszego dziekana. Z tego punktu widzenia wybór politologii jako kierunku wiodącego nie był błędem.
            Żałuję zatem tylko kilku posunięć z okresu moich studiów magisterskich. Niżej piszę, co zrobiłbym wtedy - mając tą wiedzę, co dzisiaj - inaczej.
         Po pierwsze: na IV roku studiów spotkałbym się wcześniej z dr Maciejem Ceasarzem, nowym (wówczas) dyrektorem Instytut Politologii ds. studiów dziennych i upewniwszy się, że nie muszę zaliczać wszystkich przedmiotów (tak, jak zresztą jego podopieczna) nie zapisałbym się na wykład i ćwiczenia ze stosunków przemysłowych w Unii Europejskiej - przedmiotu beznadziejnie prowadzonego przez prof. Jacka Srokę i jego doktorantkę. Również od strony merytorycznej pozostawiał on wiele do życzenia. Samo wyodrębnienie "stosunków przemysłowych" ("industrial relations") z całokształtu polityki gospodarczej i to jeszcze w warunkach rosnącej przewagi sektora usług nad sektorem przemysłowym w krajach rozwiniętych (I świata), budzi poważne wątpliwości. Prędzej należałoby mówić i pisać o polityce rynku pracy.  Nie możnaby przy tym pomijać, tak jak uczynił prof. Sroka, korporacjonizmu autorytarnego i faszystowskiego, jako swego czasu niezwykle popularnych w Europie pomysłów na rozwiązanie konfliktu pracownicy-pracodawcy i należałoby w szerzym zakresie ukazać kontekst prawny i makroekonomiczny opisywanych zjawisk.
         Po wtóre: na IV i V roku starałbym się wybierać więcej zajęć  na kierunkach prawo, socjologia i na Wydziale Filologicznym. Żeby tak uczynić, należało zrezygnować w zasadzie z wykładów i ćwiczeń na kierunkach filozofia i historia. Piszę "w zasadzie", bo na filozofii zdawałbym egzamin z etyki, a na historii chodziłbym na zajęcia prowadzone przez prof. Stanisława Rosika, prof. Mateusza Żmudzińskiego i prof. Agatę Tarnas-Tomczyk (wtedy doktorów). Na prawie składałbym egzamin z któregoś z następujących przedmiotów: psychiatria sądowa, penologia, politykа kryminalna w państwach europejskich. Szczególnie wiedza z tego pierwszego przydałaby się, gdyż nie brak wśród polskich łże-elit politycznych i gospodarczych ludzi z zaburzeniami psychicznymi. Razem ze studentami prawa uczęszczałbym na lektorat języka niemieckiego i doprowadził jego znajomość do poziomu A2 II˚. Na Wydziale Filologicznym wybierałbym lektoraty oraz zajęcia z edytorstwa i tłumaczenia tekstów. Być może wcześniej nauczyłbym się języka greckiego. Na socjologii "polowałbym" przede wszystkim na warsztaty komputerowe i warsztaty badawcze. Niestety, często trzeba wybierać między przyjemnym a przydatnym.
         Po trzecie: na politologii zaliczyłbym prawo pracy z dr Lucyną Szott.  
         Po czwarte: po IV roku, w czasie wakacji podjąłbym pracę zarobkową, bądź zapisał się na jakiś staż czy wolontariat - choćby to miało być sprzątanie podłóg w hospicjum, czy mycie garnków w knajpie. Jednak chętniej zatrudniłbym się w jakiejś korporacji, co na początku kryzysu finansowego (2009 r.) nie byłoby takie proste. W ostateczności, mógłbym już wówczas zacząć wysyłać artykuły do czasopism naukowych i komercyjnych. Praca na wsi, w polu lub w ogrodzie, nie wchodziłaby raczej w grę, gdyż jestem uczulony na pyłki traw. Praktykę zawodową na szczęście miałem już wtedy zaliczoną. Może wcześniej postarałbym się uzyskać prawo jazdy.
        Trudno powiedzieć, na ile by te zabiegi poprawiły moje położenie na rynku pracy. Zapewne z miejsca mógłbym pracować jako ankieter, bankier, urzędnik czy dziennikarz. Trudno, bo Polska to nie jest kraj, gdzie szanuje się ludzką pracę, wiedzę i umiejętności. Raczej dominuje tu przekonanie, że pracownik najemny jest złem koniecznym, pierwszy milion trzeba ukraść, a także - jeśli wolno sparafrazować Elżbietę Bieńkowską -  ten, kto zarabia poniżej 10 tys. zł (np. student, bądź absolwent) jest idiotą albo złodziejem. 

[1] MINISTERSTWO PRACY I POLITYKI SPOŁECZNEJ. Departament Rynku Pracy, ZAWODY DEFICYTOWE I NADWYŻKOWE W I PÓŁROCZU 2010 ROKU, s. 18, https://www.mpips.gov.pl/ analizy-i-raporty/raporty-sprawozdania/rynek-pracy/zawody-deficytowe-i-nadwyzkowe/rok-2010/ [dostęp: 18.04.2015].
[2] MINISTERSTWO RODZINY, PRACY I POLITYKI SPOŁECZNEJ. Departament Rynku Pracy, Zawody deficytowe i nadwyżkowe w 2015 r., Warszawa 2015, s. 38, https://www.mpips.gov.pl/analizy-i-raporty/raporty-sprawozdania/rynek-pracy/zawody-deficytowe-i-nadwyzkowe/ok2015/ [dostęp: 18.04. 2015].

2 comments:

  1. To bardzo przykre, że humaniści mają tak pd górkę w tym kraju. Myślę, że nie ma się co obwiniać, że można było zrobić coś inaczej. Nigdy nie wiadomo czy to rzeczywiście by coś dało. W życiu niestety oprócz wiedzy liczy się też szczęście, no i kontakty. Zwłaszcza jeśli chodzi o pracę. Mimo wszystko życzę znalezienia naprawdę dobrej pracy. Bez humanistów świat byłby przygnębiająco smutny.

    ReplyDelete
  2. This comment has been removed by the author.

    ReplyDelete